Przejdź do głównej zawartości

Sroka - Elizabeth Day

 



Początkowo uznałam, że to historia jakich wiele. Ot, para spodziewająca się dziecka, przyjmuje pod swój dach współlokatorkę, która prawdopodobnie okaże się kochanką męża. 

Dlaczego młodzi w ogóle zdecydowali się na dzielenie swojej przestrzeni z obcą osobą?


W trakcie czytania byłam pewna, że wiem, co wydarzy się dalej i poniekąd to się sprawdziło… niestety potwierdzenie moich przeczuć, odebrało mi frajdę w czytaniu.


Autorka pod koniec zrobiła coś, przez co teraz mam mieszane uczucia. 

Czy mi się podobało? Czy nie? Czy zgadzam się? A może wszystko było tak naprawdę niepotrzebne?


MINUSY: 

Znacie ten moment, gdy oglądacie serial i podoba wam się pierwszy i drugi sezon? Trzeci też. Ale im dalej w las, tym gorzej?


Osobiście wydaje mi się, że gdyby Elizabeth skończyła snuć opowieść w pewnym momencie, to było by lepiej. 

Niestety ciągnęła to dalej, rozwijając dodatkowy wątek, który mógłby być zupełnie inną historią i rewelacyjnie, gdyby był.


PLUSY: 

Autorka zadbała o każdy szczegół. Zbudowała napięcie i zrobiła plot twist, który tak lubimy w dobrych kryminałach. Bo co jest lepsze od tego, gdy wydaje nam się, że wszystko jest białe a potem nagle wylewa się na nas kubeł zimnej wody i dostrzegamy te szare i czarne plamy na nieskazitelnym materiale? Biel, pojawiająca się na czerni, czerń brudząca biel… 


Ci, którzy nie domyślą się szybko rozwiązania, będą zadowoleni. 

Reszta może odczuwać przyjemność z czytania i poznawania historii od innej strony. (I to dosłownie, ale więcej nie zdradzę:P).


Podoba mi się sposób pisania Elizabeth Day, oraz to w jaki sposób przełożyli to Maciej Grabski i Maria Grabska-Ryńska. Czytało się szybko i lekko.

Okładka jest piękna. Minimalistyczna, a skrzydełka są prawdziwymi skrzydłami, co dodaje jej uroku:).




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Córki klanu Jeleni - lektura obowiązkowa!

Historia inspirowana życiem przodków autorki.  Cofamy się do 1657 roku, do osady Trois-Rivieres. Świat ogarnięty chaosem zmian i terroru, bo inaczej nie można tego nazwać. Koloniści, którzy przybywają do ich domu i nazywają go Nowym Światem, a przecież dla rdzennych mieszkańców, ten świat nie był nowy. 
 Marie i jej lud nie szukali „pomocy”, nie chcieli być naprawiani, bo nie byli zepsuci. Nie szukali innej religii czy innego życia.  Dotychczas spokojni, w symbiozie z naturą, mieszkańcy (dzisiejszej Kanady) są z dnia na dzień odziani z tożsamości, religii, małżeństw i miłości.  Zostają postawieni przed faktem dostosowania się do nowego prawa. Książka jest napisana lekko, dzięki czemu czyta się szybko i przyjemnie, chociaż tematyka jest trudna i przygnębiająca.  Jestem szczerze poruszona tą pozycją, zwłaszcza, że nigdy nie były mi obojętne sprawy związane z rdzenną ludnością… marzę o tym, aby krzywdy jakich doznali na przestrzeni wszystkich lat, chociaż odrobinę zosta...

Mojra: Przeklęte dzieci Inayari — Agnieszka Kulbat

Czy przeznaczenie da się oszukać? Co jeśli dwoje ludzi jest na siebie skazanych?    Świat pełen magii, tajemniczy zakon i historia, która zaciska się wokół nas jak pętla. Dlaczego? Ze względu na to, że wszystko rozgrywa się w środku zamku.  Musimy mieć świadomość, że atmosfera może być gęsta i wręcz dusząca. Z jednej strony jesteście zamknięci na zawsze… między zimnymi, kamiennymi murami, z drugiej na zewnątrz panuje… ZIMA. Świat skuty lodem przez prawie cały rok! W pierwszym tomie, Agnieszka Kulbat stworzyła świat, których poznajemy spokojnie krok po kroku. Podobało mi się to, że relacja dwójki bohaterów nie była z dnia na dzień pogłębiona, tylko dość dobrze odwzorowywała rzeczywistość.  Super zabiegiem było wprowadzenie run! Każdy z tak zwanych „Runicznych” ma swój niepowtarzalny kolor (ale nie będę spoilerować, najlepiej wyjaśnia to sama autorka w książce). Początkowo wciągnęłam się dość mocno. Później… niestety był spadek mojego zainteresowania. Nie polub...

Futurystyczny Cyberpunk

 Ignis Mare tom I - czyli debiut Kacpra Śniedziewskiego, która miała premierę w tym roku (2022). Co to była za pozycja!  Na początku ciężko było mi się wkręcić, bo przyznam, że dawno nie czytałam niczego w tym klimacie (a może nigdy?).  Futurystyczny cyberpunk, maszyny, latające samochody, personifikacja zwierząt, tajne siły, fantastyczne przykłady… Świetna.  Miasto Cudów. Niesamowicie opisane, tak, że miałam momenty, gdzie to wszystko układało się w mojej głowie niczym kadry z filmu! Kto wie, może kiedyś książka Kacpra Śniedziewskiego zostanie zekranizowana?  Nastoletnia prostytutka imieniem Róża. I tutaj się zatrzymam. Poznajemy ją w mrocznej i brutalnej chwili. Moment, kiedy ktoś mówi sam do siebie, że w zasadzie „ — Byłoby lepiej, gdybym umarła — wyszeptała bezbarwnym tonem słowa, które nigdy nie miały stać się prawdą, a przede wszystkim nigdy nie miały dotrzeć do ucha mężczyzny siedzącego obok niej”. Jest to pierwsze zdanie w książce. Dziewczyna ma zaledwie...